Kolejka, stanie w kolejce jednym z symbolicznych zjawisk wśród Polaków, pisowców, w polskiej mentalności. Stanie w kolejce – po obu stronach, czyli tych, którzy w kolejce stoją i tych którzy powodują, że inni w kolejce stoją, i jedni i drudzy pozostają w symbiotycznym związku.
Jego spoiwem jest pasywność, akceptacja tego, co jest, „bo tak musi być” , oczekiwanie na to, co nam dadzą i co zdecydują z nami robić.
Na wszelki wypadek wyjaśnię, że mi nie chodzi o kolejkę techniczną, to znaczy taką która w każdym sklepie czy urzędzie czasem musi się zdarzyć wtedy, gdy jest bardzo dużo ludzi, co w pewnych momentach jest nieuniknione. Ja mówię o kolejce cywilizacyjnej to znaczy takiej, której nie musi być, która wynika z tego, że sklep czy urząd organizuje pracę pod swoim kątem i jednocześnie nie spotyka się z jakimikolwiek oczekiwaniem tych, którzy w kolejce stoją – by w kolejce stać nie musieli. Jest to kolejka z wyboru, przy czym wybór jest dokonywany przez jednych i drugich.
Tu zresztą oczywiście trzeba zauważyć i powiedzieć, że po obu stronach są ci sami ludzie, to znaczy ci, którzy pracują w taki sposób, że nie przeszkadza im kolejka są tymi samymi, którzy często stają w kolejce i też im to nie przeszkadza. Jest to więc porozumienie ponad podziałami funkcjonalnymi.
O ile kolejka była metafizycznym niemal symbolem Polski czasów komuny, to przecież nie sposób w dzisiejszych kolejkach upatrywać bezpośredniego związku z tą przeszłością – w kolejce stoi dzisiaj karnie i bezwolnie najzupełniej nowe pokolenie, które przejęło akceptację swojej cokolwiek upokarzającej pozycji od poprzednich pokoleń. Ale, być może, wcale ta akceptacja nie ma związku z Polską Ludową, tylko ze znacznie głębszym podkładem „narodowych synapsów” czy też „narodowych związków białkowych w naszych mózgach”. Ostateczne labradory nad morzem lecą ratować ludzie pływających w morzu, choć nie ratowali ich przez ostatnich kilkaset lat.
Większości Polaków w najmniejszym stopniu nie oburza to, że stoją w kolejce. Pomimo wszelkich oczywistych sytuacji, z których wynika że mnóstwo pracowników sklepu robi różne, mało ważne rzeczy, bardzo rzadko zdarza się, by ktokolwiek prosił o uruchomienie kolejnej kasy. To podejście opiera się na dominującej na wschodzi zasadzie rozumienia zjawisk społecznych zgodnie z zasadą, że „skoro tak jest to tak ma być”, czyli akceptacji wszystkiego tego, co pochodzi „z góry”. Sklep, stacja benzynowa, apteka jest tu postrzegana jako sui generis władza, która określa reguły gry. Władza ma rację, władzy się nie kwestionuje.
W planie abstrakcyjnym oczekiwanie na to, by mógł wydać własne pieniądze powinno jawić się jednak jako zjawisko cokolwiek upokarzające, nawet bez zaangażowania w to rozumowanie jakiejkolwiek logiki właścicielskiej wydaje się to cokolwiek nielogiczne także – przecież to sklepowi powinno zależeć na tym, bym nie czekał z wydaniem własnych pieniędzy. Ta jednak logika właścicielska ustępuje w zupełności przyzwyczajeniu – sklep ma przewagę i z niej korzysta
Ta sytuacja ma oczywiście drugą stronę polegającą na tym, że stojący w kolejce na ogół nie postrzega tej sytuacji jako upokarzającej i bez najmniejszego problem sytuację taką akceptuje. Bardzo rzadko zdarza się czy to prośba, czy to żądanie czy po prostu uwaga – że przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by uruchomić kolejną kasę (zwykle tak właśnie jest – nic nie stoi na przeszkodzie).
Natomiast personel po drugiej stronie nie widzi w staniu w kolejce niczego nic niewłaściwego tym bardziej, że ci sami ludzie tworzą przecież kolejkę w innych miejscach. W pewnym stopniu oczywiście jest to lekceważenie dla czasu innych ludzi, czas w planie indywidualnych dóbr jest prawdopodobnie najważniejszym dobrem człowieka, ale przede wszystkim jest to jednak lekceważenie dla samoistnej godności. Prawdopodobnie przyzwyczajenie do stania w kolejkach jest względnie powszechne w Polsce, ale patrząc na to zjawisko z odrobiną dystansu choćby widzimy jasno, że samo czekanie do kasy, czekanie i patrzenie jest przecież jawnie zagrażające naszej godności, w kolejce jesteśmy bowiem nikim, tracimy w zupełności swoją indywidualność, jesteśmy po prostu kolejną osobą. Nie rozmawiamy, nie myślimy, po prostu jesteśmy. Trudno o bardziej dobitnym przykład dezindywidualizacji.
Personel nie widzi w tym niczego niewłaściwego, to znaczy – uważa, że bardzo wiele innych czynności w sklepie, typu przestawianie pojemników, liczenie towaru na półkach czy cokolwiek innego jest co najmniej równie ważną czynnością, jak obsługa ludzi stojących do kasy.
Z cywilizacyjnego punktu widzenia – to widać na ogół w sklepach na Zachodzi, oczywiście przy założeniu, że nie zostały one zdemoralizowane przez emigrantów z krajów wschodnich – nie ma ważniejszej rzeczy w sklepie czy na stacji benzynowej, niż obsługiwanie ludzi. Jest to zgodne zresztą z prostym komercyjnym punktem widzenia, zatem wzgląd kulturowy i komercyjny pozostają w ścisłym związku tak, że sensie efektu czyli sposobu działania nie da się odróżnić jednego od drugiego. Polega to na tym, że na stacji benzynowej w Niemczech czy w Austrii pracownik, jeżeli nawet robi coś innego w momencie kiedy wchodzi na stację, porzuca dotychczasowe zajęcie w sekundę i zajmując się mną. W Polsce tak nie zrobi.
Oczywiście, żyjemy teraz w czasach w których firmy retailowe narzekają na brak personelu, ale takie podejście to kolejki i jej obsługi naprawdę nie ma żadnego związku z trudnościami w doborze pracowników, ponieważ pracownicy sklepów nie mówiąc o urzędach traktowali w Polsce w ten sam sposób klientów czy petentów także w czasach, gdy sytuacja na rynku pracy dawała przewagę pracodawcą. Jestem przekonany, że mówimy tu o kodzie kulturowym, nie zaś o prostych zależnościach ekonomicznych.
Do tego kodu kulturowego dopisać można reakcję publiczność w sytuacjach, gdy któryś z klientów domaga się czy prosi o uruchomienie kolejnej kasy, by ulżyć dotychczasowej kolejce. W większości przypadków wszyscy patrzą się na takiego delikwenta (którym notorycznie bywam od 30 lat) jak na wariata lub takiego, który się czepia, nierzadko zdarza się także reakcja która bierze personel sklepowy w obronę, bo oni przecież „ciężko pracują”.
To jest oczywiści prawda, tylko że oni równie ciężko pracują na zapleczu sklepu jak i na sali sklepowej jak i przy kasie. Natomiast wybierają pracę poza kasą, ponieważ ich utrwalony kod kulturowy mówi im, że kolejka i stanie w kolejce jest zwykłą, oczywistą powinnością każdego tubylca w kraju na wschód od Łaby.
Dlaczego ta akceptacja upokarzającej kolejki kojarzy mi się z PISem i należy to tego samego ciągu świadomościowo-kulturowego – o tym w dalszych odcinkach. A Wam się nie kojarzy?