Dawno temu, czyli krótko przed wejściem Polski do Unii byłem na imprezie międzynarodowej sieci prawniczej, do której należałem. Pamiętam, jak pewien Fin, nazywał się Henrik Hastö, intensywnie uprzedzał mnie, co oznacza wejście jego kraju Unii dla prawnika. Wierzyłem mu, kiwałem głową, ale raczej bez przekonania.

Trzeba powiedzieć, że jakiś zasadniczy szok w życiu zawodowym większości polskich prawników w 2004 roku nie nastąpił. Ani potem. Większość regulacji unijnych wchodzi do Polski za pośrednictwem polskich aktów prawnych. Nawet rozporządzenia, nie wiedzieć, czemu, obudowane są polskimi ustawami, jak choćby najsławniejsza z unijnych regulacji ostatnich lat, GDPR czyli RODO.

To, że rozporządzenia unijne obowiązują w krajach członkowskich bezpośrednio – to wiadomo. Nie wszystkim wiadomo natomiast, że orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w rzeczywistości prowadzi do bezpośredniego obowiązywania także dyrektywy.

Rozumowanie Trybunału odnosi się do dyrektyw równościowych (2000/54 i 2006/78 ), ale prawdopodobnie można będzie je zastosować także do innych kwestii. Polega ono na tym, że jeżeli pewne uprawnienie wynika z aktów konstytucyjnych Unii, czyli przede wszystkim z Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, to sądy krajowe zobowiązane są do takiej wykładni prawa, aby możliwe było stosowanie odpowiedniego aktu. Rzecz w tym, że ów przepis z najwyższej górnej półki ma być rozumiany w taki sposób, w jaki został on określony w  poszczególnej dyrektywie. Tak oto w praktyce dochodzi do bezpośredniego stosowania dyrektyw w porządku prawnych krajów członkowskich.

Udostępnij

O autorze

I am a lawyer with thirty years of experience, in my first professional life I was a journalist. But in my every life I am most attracted to curiosity, discovering new lands, and secondly - convincing people to do what is wise, good or beautiful. I will also let myself be convinced of these three things.

Zostaw Odpowiedź