wtorek, 19 marca

Krytycyzm

Jako całkiem młody aplikant adwokacki przysłuchiwałem się rozmową starszych adwokatów w bufecie w budynku sądów, wówczas przy al. Świerczewskiego. Były to jeszcze czasy, gdy wszystkie sądy w Warszawie, łącznie z Sądem Najwyższym, mieściły się w tym jednym budynku, zaś adwokaci mieli sporo czasu między sprawami.

Z rozmów tych wynikało, że wszyscy adwokaci wygrywają sprawy. Nikt nie mówił o sprawach, które przegrał.

Wszyscy wygrywają

A gdzie są ci adwokacki, którzy przegrywają sprawy, pytałem sam siebie? Przecież, logicznie rzecz biorąc, przegrywających sprawy musi być tyle samo, co wygrywających.

Dzisiaj, gdy czytacie wypowiedzi prawników na Linkedinie albo w innych mediach, nastrój jest z grubsza ten sam. Wszyscy, ale to dosłownie wszyscy wygrywają sprawy, są na czele listy najlepszych, odnoszą sukcesy.

Kto wie, może tak musi być, może taka właśnie jest natura tego zawodu, że do niepowodzeń nie wolno się przyznawać? Jest to standard, którego nikt, na własną rękę nikt przełamać  nie zdoła? Taka cokolwiek megalomańsko hucpiarska natura zawodu, którą wymusza staranie o klientów?

Źródło wiedzy

Może. Lecz jak w każdej innej sprawczej dziedzinie życia, wnikliwa ocena własnych niepowodzeń jest najważniejszym sposobem ich uniknięcia na przyszłość.

Świadomość tego, co może się nie udać jest także podstawą budowania sensownych relacji z klientami biznesowymi. Całkiem często klienci oczekują od prawników cudów i całkiem często trafiają na prawników, którzy im cuda obiecują. Jest w naszym zawodzie obecny rodzaj subtelnego, zinstytucjonalizowanego oszustwa lub, nazwijmy to delikatnie, naciągania.

Nie wierzymy w sens takiego budowania relacji biznesowych.