Powrót

0

Prawnicy, którzy przeglądają bieżącą literaturę prawniczą, orzecznictwo i książkowe publikacje kiedyś może zadawali sobie pytanie: kto to wszystko przeczyta? Odpowiedź na to pytanie od dawna brzmi: nikt nie przeczyta. Oczywiście, w pewnym sensie jest to natura utylitarnej literatury prawniczej, ponieważ w dużej mierze ona nie jest przeznaczona do czytania, tylko do wspierania naszych poglądów w sprawach, w których pogląd już mamy.

Ta sytuacja wymusza jednak zmianę funkcjonowania zawodowego prawnika tym bardziej, że koniecznej literatury nie przeczytają nie tylko doradcy, ale także sędziowie. Oni też już się przyzwyczaili, że w każdem sprawie prawnicy przynoszą do sądu dowolną liczbę orzeczeń i pogldów na poparcie swoich tez. I muszą się od tego szumu intelektualnego jakoś odgrodzić, dokonać wyboru, żeby móc sensownie decydować.

I tu dochodzimy do paradoksalnego wniosku, iż faktyczna nieprzyswajalność literatury prawniczej powinna prowadzić do przywrócenia znaczenia własnego zdania prawnika, własnej oryginalnej argumentacji i wywodu. Bo tych narzędzi nie da się zastąpić zapożyczeniami, które zwykle odnoszą się do unikalnych, jednostkowych stanów faktycznych.

Taka zmiana podejścia do argumentacji prawniczej, choćby i miała następować stopniowo, może przywrócić rozstrzygnięciom sądowym zagubiony sens, ponieważ ostatecznie każda sprawa ma charakter indywidualny i jednostkowy. Tę szansę warto sobie uświadomić i spróbować ją wykorzystać.

Udostępnij

O autorze

I am a lawyer with thirty years of experience, in my first professional life I was a journalist. But in my every life I am most attracted to curiosity, discovering new lands, and secondly - convincing people to do what is wise, good or beautiful. I will also let myself be convinced of these three things.

Zostaw Odpowiedź