Przepisy dyrektywy AML IV zdawały się obwieszczać rewolucję w zakresie anonimowości własności biznesie. Powszechne wprowadzenie obowiązku ujawnienia beneficjenta rzeczywistego w spółkach czy obowiązek stworzenie rejestrów beneficjentów rzeczywistych w poszczególnych krajach wprowadzały, zdawało się, bezwyjątkowy obowiązek ujawnienia własności w biznesie. Własności która, koniec końców, zawsze ma imię i nazwisko.
Wygląda jednak na to, że moralistyczny w zamyśle unijny ustawodawca poniósł porażkę. Rozwiązania dyrektywy zostały w gruncie rzeczy zbojkotowane, w tym w szczególności w takich krajach jak Holandia, które anonimowość biznesu nadal jest ważną wartości i niekoniecznie kojarzy się, jak na przykład u nas, z oszustwem i przestępstwem.
Bojkot oparł się przede wszystkim na zapewnionej zarówno przez dyrektywę jak i przez ustawodawstwa krajowe opcji zgłaszania jako beneficjentów – członków zarządu spółek w sytuacji, w której, verba legis, nie jest możliwe ustalenie rzeczywistego beneficjenta rzeczywistego.
Pytanie o to, ustalenie czego, dla kogo i z jakiego powodu nie jest możliwe, stało się kluczowym dylematem na drodze do jawności własności w europejskim biznesie.