Przy okazji różnych wydarzeń ludzie lubią używać frazy, że świat już nigdy nie będzie taki sam, jak przed tym zdarzeniem. Skrócony dystans do wydarzeń sprawia, że takie oceny bywają często nadmierne. W tym przypadku wydaje mi się, że, być może, nawet nie doceniamy znaczenia tego, co się dzieje na Ukrainie.
Sądzę, że Polska stanie się kluczowym państwem w relacjach Europy z Rosją przez najbliższych wiele lat, ponieważ jesteśmy największym państwem NATO i Unii graniczącym z Ukrainą. Staniemy się sui generis państwem frontowym, na złe i na dobre. Jeżeli powstanie ukraiński rząd na uchodźstwie, to w najbardziej oczywisty sposób będzie on miał tymczasową siedzibę w Warszawie. Jeżeli na Ukrainie powstanie armia powstańcza – a powstanie z całą pewnością, jeżeli Rosjanie opanują Kijów – to będzie ona zaopatrywana z Polski. Jak to zwiększa rolę Polski, jak bardzo zwiększa nasze ryzyko polityczne i militarne – nie trzeba chyba tłumaczyć. Rosjanie z formacji wielkoruskiej mają niewiele lepsze wyobrażenie o suwerenności i tożsamości polskiej niż o ukraińskiej. Zawsze nas napuszczali na siebie i często im to wychodziło. Po tych dniach, miesiącach i latach przeżytych w dniach wojny, emigracji, rozpaczy i wygnania te narody będą związane ze sobą na resztę historii. Rosjanie nie uważają tego dzisiaj za kluczowy problem, ale wkrótce się przekonają, że nie docenili tej bliskości.
A przecież to tylko najbliższy fragment historii. Wyobrażam sobie, że znaczna część dzisiejszych uciekinierów wojennych zostanie w Polsce. A za 25 czy 30 lat dzisiejsze zapłakane, poszarzałe dzieciaki z Zachodniego będą w polskim Sejmie, w polskim rządzie, będą polskimi Ukraińcami i Europejczykami zarazem. Będą siłą polityczną w partiach polskich albo ukraińskich w Polsce, choć wierzę, że Ukraina wtedy już dawno będzie w Unii i w NATO. Będą nieśli w świat bliskość tych narodów.
Pytanie jest natomiast takie – czy Polska podoła? Czy będziemy potrafili odegrać tę rolę, którą historia nam z pewnością powierzy, choćbyśmy nawet tego nie chcieli. Ta rola wymaga innego politycznego przywództwa niż obecne. Nie chcę się znęcać w tym momencie nad polskim przywództwem politycznym, które jedno co potrafi to przypisać sobie zasługi wynikające z obudzonej duchowości milionów Polaków. Natomiast odegranie roli, o której piszę przez najbliższych kilkadziesiąt lat wymaga współpracy międzynarodowej, szacunku i kontaktów w Europie i w Stanach, autorytetu i prawdziwej wiary w misję Europy i Zachodu. Obecne polityczne przywództwo w Polsce nie ma do odegrania tej historycznej roli podstawowych kompetencji. Sądzę, że to kryterium powinno być istotnym warunkiem powierzenia politycznej władzy w Polsce na najbliższe lata. Liczba nowych wyzwań czy konieczności jakie z wysokim prawdopodobieństwem staną przed Polską wymaga natomiast już dzisiaj pilnej, choćby spekulatywnej, inwentaryzacji.
Świat już nigdy nie będzie taki sam
0
Udostępnij