Mam poczucie, że niewiele wiem o współczesnej Ukrainie. Miałem, jak wielu z nas, moment przebudzenia w związku z Euromajdanem, ale potem jak sądzę, ta historia się cokolwiek zablokowała w wewnętrznych sporach na Ukrainie. Kontakty z Ukraińcami żyjącymi w Polsce nie były dla mnie dostateczną motywacją, żeby tę wiedzą poszerzyć, co najwyżej zawsze pytałem i pytam, skąd pochodzą, żeby zobaczyć tę emigracyjną mapę Ukrainy. Dopiero zdarzenia związane z rosyjską agresją i ten niezwykły duch ukraiński elit skłonił mnie do podjęcia tematu.
Ponieważ kupuję książki nałogowo i trochę na oślep, trochę przypadkiem mam na półce książką Mykoły Riabczuka “Syndrom postkolonialny”. Jest to fascynujący zbiór esejów, artykułów i wypowiedzi na tematy splatające historię ze stanem Ukrainy w dacie, kiedy większość tekstów powstała, czyli w na początku drugiej dekady XXI wieku. Z tej książki można także wyprowadzić i zrozumieć to, co dzieje się na Ukrainie teraz i to zarówno jeśli chodzi o stosunek Rosji do Ukrainy jak i ryzyko podziału Ukrainy. Tu jest między innymi jest teza, że nacjonalizm w Ukrainie jest zbieżny prozachodniością, poparciem demokracji i rządów prawa. Co pośrednio oznacza, że nacjonalizm ukraiński nie jest sprzeczny z interesem współczesnej Polski. Riabczuk pisze w eleganckim stylu intelektualisty, ale pisze niezwykle ciekawie.
Jest tu dużo o Polsce, mam wrażenie, że Riabczuk należy do dużej grupy ukraińskich intelektualistów o wyraźnie pro-polskiej orientacji. Ale niczego tu nie brakuje, jeżeli chodzi o najbardziej krytyczne tematy, łącznie z odniesieniem się do ukraińskiego kultu Stefana Bandery. No, ale przede wszystkim te drążenia i wyjaśnienia Riabczuka nakładam dzisiaj na wojnę. I jak Riabczuk wierzę głęboko w przyszłość Ukrainy i jej związku z Polską.
Jeden komentarz
Superb and well-thought-out content! If you need some information about Thai-Massage, then have a look at YR4