Artykuł Michała Tomczaka w dzienniku Rzeczpospolita z dnia 1 lipca 2021 roku (dodatek: Kadry i Płace).
Rzecz jest to o raczej dziwnym wyroku, dotyczącym zresztą polskiego pracodawcy. Czasem sądy – nie tylko te wielkie, ale i te mniejsze – muszą wziąć na siebie ciężar wyjaśnienia przepisu z pozoru oczywistego w swoim przesłaniu i celu. Praktyka wykładni w poszczególnych krajach, a na pewno w Polsce, z wielkim trudem dopuszcza celowościową i funkcjonalną wykładnię przepisu. Taka wykładnia zawsze bowiem wymaga najpierw stwierdzenia – według ogólnie znanych reguł obowiązujących w tym zakresie – że znaczenie tekstu prawnego nie jest jasne.
Moim zdaniem tu zaczyna się prawdziwy kłopot. Nigdzie bowiem nie jest powiedziane, w stosunku do jakiej „jasności” odnosimy rozumienie tekstu. Może bowiem chodzić o jasność wyrwanego z kontekstu zdania, ale może przecież też chodzić o „jasność” w kontekście znaczenia całego aktu prawnego.
Przebiegłość szpitala
Czasem samo zrozumienie stanu faktycznego nie ma znaczenia dla zrozumienia sensu wyroku, niemniej może być ciekawe samo w sobie. Dlaczego Szpital im. Józefa Babińskiego, jeden z najsławniejszych szpitali psychiatrycznych w Polsce, zróżnicował sytuację osób o formalnie tożsamym statusie osoby niepełnosprawnej, co prima facie było działaniem nie tyle dyskryminacyjnym, co bezsensownym?
Dyrekcja szpitala zachęciła pracowników ze stwierdzoną niepełnosprawnością do uzyskania i złożenia zaświadczeń potwierdzających ową niepełnosprawność. Rzecz w tym, że w szpitalu uprzednio już pracowało kilkanaście osób niepełnosprawnych, które nie złożyły takich zaświadczeń i tym samym nie uzyskały dodatku do wynagrodzenia. Tak oto doszło do swoistej dyskryminacji w ramach grupy osób niepełnosprawnych w ten sposób, że część z nich została potraktowana inaczej niż pozostałe.
Zgodnie z polskimi przepisami przy 6 proc. osób niepełnosprawnych wśród pracowników zakład pracy zostaje zwolnionych z opłat na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Żeby tę grupę zebrać, szpital zaoferował nowo-zgłaszającym się dodatek w wysokości 250 złotych. Zapłacenie dodatku wszystkim, także „starym” niepełnosprawnym, opłacałoby się mniej. „Cena” zwolnienia z opłat na PFRON byłaby wtedy wyższa. Tak to rozumiem ogólnie, choć uzasadnienie wyroku nie wyjaśnia tej kwestii do końca.
Pytanie prejudycjalne
O tym jest wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 26 stycznia 2021 r. w sprawie C-16/19. Ten raczej niecodzienny stan faktyczny pochodzący z polskiego szpitala umożliwił najpierw zadanie pytania prejudycjalnego przez polski sąd, a następnie wydanie orzeczenia na tle jednego z kluczowych przepisów dyrektywy równościowej 2000/78, art. 2.
Ja bym powiedział, że gdyby sądom polskim pozostawić trochę więcej swobody na gruncie ich mądrości i zdrowego rozsądku, to pytanie prejudycjalne by nie powstało. Ale, koniec końców, dobrze, że powstało.
Z punktu widzenia twardej litery prawa problem sprowadza się do tego, czy takie zróżnicowanie może być potraktowane jako dyskryminacja z uwagi na niepełnosprawność. Powiedzielibyśmy bowiem, prima facie, że przepis, który zakazuje dyskryminacji z uwagi na niepełnosprawność, dotyczy raczej zróżnicowania pracowników niepełnosprawnych w stosunku do pracowników w pełni sprawnych, które to zróżnicowanie jest nieuzasadnione zasługującym na ochronę celem.
Rozumowanie raczej przewrotne
Zróżnicowanie pracowników w ramach tej samej grupy było tu oczywiste. Nie było ono uzasadnione rozsądnymi, racjonalnymi przyczynami, bo podyktowane zostało tylko i wyłącznie swoiście rozumianym finansowym interesem szpitala. Problem, jaki w tej sprawie rozstrzygnął Trybunał, miał charakter dotyczący nie tyle oceny samego stanu faktycznego, ile sposobu stosowania prawa.
Nie chcę się tu znęcać, w pewnym sensie również sam nad sobą, bo jestem prawnikiem przekonanym o humanistycznym i słusznościowym sensie prawa. Jednak rozległość uzasadnienia poświęconego kwestii, dlaczego mamy tu do czynienia z dyskryminacją w rozumieniu dyrektywy Rady 2000/78/WE z 27 listopada 2000 r., można z dystansem nazwać męką prawnictwa. Wszyscy bowiem, sędziowie również, mamy świadomość, że idea dyskryminacji pochodzi z porównania sytuacji osób, których dotyczy pewna cecha w stosunku do tych, które tej cechy nie mają. Zapewne zróżnicowanie osób w ramach grupy posiadającej tę samą cechę stanowi nieuzasadnione zróżnicowanie tych pracowników. Niekoniecznie powinno jednak podlegać przepisom anty-dyskryminacyjnym, które – jak wiadomo – mają swoje ogólnounijne źródło i ogólnounijną wagę. Co sprowadza się także do tego, że wcale niekoniecznie taką sprawą mógłby się zajmować Trybunał.
Innymi słowy – szpital zapewne postąpił nieładnie czy wręcz nieprzyzwoicie, ale niekoniecznie dyskryminował. Przepis art. 2 ust. 2 lit. a Dyrektywy stanowi, że dyskryminacja bezpośrednia występuje w przypadku, gdy osobę traktuje się mniej przychylnie, niż traktuje się, traktowano lub traktowano by inną osobę w porównywalnej sytuacji, z jakiejkolwiek przyczyny wymienionej w art. 1 (wśród których jest niepełnosprawność). Pod pojęciem „innej osoby”, jak się wydaje, należy rozumieć osoby pozbawione dyskryminacyjnej cechy.
Trybunał zajął inne stanowisko, i w pewnym sensie rozszerzył unijne pojęcie dyskryminacji. Od strony słuszności – w porządku. Od strony logicznej – nie jestem pewien. Słuszność jest jednak ważniejsza. Bo bez takich wyroków trzeba by zmieniać i precyzować Dyrektywę, a to jest zawsze wielkie przedsięwzięcie.
Treść wyroku
Trybunał orzekł mianowicie, że praktyka pracodawcy polegająca na wypłacie dodatku do wynagrodzenia pracownikom niepełnosprawnym, którzy przedłożyli orzeczenie potwierdzające niepełnosprawność, po wybranej przez tego pracodawcę dacie i nieuwzględniająca pracowników niepełnosprawnych, którzy przedłożyli takie orzeczenie przed tą datą, może stanowić bezpośrednią dyskryminację, jeżeli okaże się, że ta praktyka jest oparta na kryterium nierozerwalnie związanym z niepełnosprawnością. Jest ona bowiem w stanie definitywnie uniemożliwić spełnienie tego warunku czasowego wyraźnie określonej grupie pracowników, składającej się ze wszystkich pracowników niepełnosprawnych, o których niepełnosprawności pracodawca musiał wiedzieć w momencie wprowadzania tej praktyki.
Innymi słowy – gdy jakiekolwiek zróżnicowanie pracowników jest związane z „dyskryminacyjną” cechą, zróżnicowanie to jest co do zasady niedopuszczalne. Odniesienie nie musi dotyczyć innych osób, pozbawionych dyskryminacyjnej cechy.
W opisanej sprawie był jeszcze drugi wątek, nie całkiem jasny co do faktów, dlatego go w zasadzie pomijam. Chodzi mianowicie o to, że grupa „starych” niepełnosprawnych w szpitalu miała niemal bez wyjątku dalej idącą i zwykle widoczną niepełnosprawność. Trybunał uznał, że ta sytuacja może stanowić dyskryminację pośrednią, która – jak wiemy – polega na tym, że skutek dyskryminacyjny wywiera praktyka pozornie neutralna. W tym przypadku chodziło o to, że osoby z dalej idącą i bardziej widoczną niepełnosprawnością zostały potraktowane gorzej niż te, których niepełnosprawność była mniejsza. A wszystko za sprawą terminu do składania orzeczeń o niepełnosprawności, która to praktyka szpitala psychiatrycznego, cokolwiek szalona, była punktem wyjścia orzeczenia Trybunału.