Ogólnie cieszę, że Robert Lewandowski jest wybitnym piłkarzem, wybitnym na skalę światową. Prawdopodobnie nigdy nie mieliśmy tak sławnego piłkarza, nie chcę powiedzieć – tak wybitnego, bo porównywanie Lubańskiego, Deyny czy Bońka z dawnych czasów jest o tyle niewłaściwe, że im nie dano takiej szansy, jaką dostał Lewandowski.
Nie mniej, Lewandowski nie jest i nie będzie bohaterem z mojej bajki. Jak ktoś jest milionerem i zapewne, niegłupim, wrażliwym człowiekiem, to powinien wybierać sposób swojego budowania publicznego wizerunku w bardziej dojarzały sposób. Powiedziałbym – z większym historycznym oddechem, z uwzględnieniem faktu, że sposób budowania i inwestowania kapitału publicznej sławy będzie kiedyś publicznie rozliczony. I jak sądzę, Lewandowskiemu, będzie trochę wstyd tego, za jakimi wartościami swoim publicznym kapitałem się opowiedział.
Najpierw był udział w kampaniach reklamowy Huawei, firmy-wehikule autorytarnego mocarstwa, a teraz – order od dwuznacznego prezydenta dwuznacznej władzy, prezydenta pozbawionego znaczenia, marnej, szarej postaci wspierającej autorytaryzujący reżim w środku cywilizowanej Europy, który na krótką chwilę znaczenie może odzyskać dzięki wspólnej fotografii z najlepszym napastnikiem świata.
Kto więcej skorzystał, kto więcej stracił na wręczaniu tego orderu z fałszywego złota?