Pułkownik Cathcart miał wielką zdolność zbliżania poglądów różnych ludzi w sprawie, jaki z niego jest palant. Mamy tu teraz dosyć podobny przypadek. Wszyscy ludzie o orientacji prozachodniej i cywilizowanej gotowi są bronić niezawisłości sądów i sędziów wobec tych, którzy pod pretekstem chcą mieć nad sądami kontrolę. Czy jednak ci sami ludzie zadają sobie pytanie – po co mamy tej niezawisłości bronić i czy wskutek tego sądy mają być takie same, jak były dotąd?
Nie słyszałem na razie, by samo środowisko sędziowskie coś proponowało. Nie proponują też niczego politycy opozycyjni. Co więcej, ani jedni ani drudzy nie oferują nawet diagnozy tego stanu, w którym sądy były już od wielu lat i który tylko i wyłącznie się degenerował. W którym niezawiśli sędziowie wydawali bezsensowne lub niesprawiedliwe wyroki. Sytuacja oblężonej twierdzy sprzyja najwyraźniej wszystkim bo zwalnia od myślenia.
A ja się pytam – czy jesteśmy gotowi na moment, gdy rumiany pułkownik Cathcart o niebiskich oczętach od oblężenia już odstąpi? Co wtedy zrobimy my, obrońcy niezawisłości i zwolennicy mądrych, sprawnych sądów zarazem?