Dwa wielkie sądy europejskie, Europejski Trybunał Praw Człowieka w z siedzibą w Strasburgu i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej z siedzibą w Luksemburgu są dla wielu Europejczyków ostatnią nadzieją, dotyczy to zwłaszcza społeczeństw i narodów poranionych i narażonych na autorytarystów z minionych epok u władzy.
O ile jednak Sąd w Luksemburgu jest sądem unijnym, który wskutek tego korzysta z instytucjonalnej i jurysdykcyjnej zwartości systemu prawnego Unii co umożliwia stawianie mu odpowiednio wyższych wymogów, o tyle Sąd w Strasburgu ocenia praworządność w krajach należących do Rady Europy. Jest to organizacja w skład której wchodzą także państwa w oczywisty sposób niedemokratyczne, przynajmniej w rozumieniu standardów zachodnioeuropejskich, takie, jak Rosja. Jest to zapewne główna przyczyna, dla której standard ochrony prawo człowieka i oceny niedemokratycznych instytucji jest raczej niski. Nie wynika jedynie on z tych spraw, które Trybunał rozpatruje i w których orzeka, ale przede wszystkim z tych, których nie przyjmuje do rozpoznania, ponieważ, co samo w sobie jest istotą problemu, dysponuje w tym zakresie zupełną, niekontrolowaną swobodą.
To dlatego na przykład stosowanie tymczasowego aresztowania czy w ogólności funkcjonowanie prokuratury w Polsce, które w wielu aspektach nie spełnia przesłanek, które uznalibyśmy za cywilizowane w zachodnim rozumieniu słowa, nie doznaje rzeczywistego ograniczenia dzięki orzecznictwu Trybunału. Po prostu – Trybunał musi się samoograniczać stosownie do rzeczywistego stanu demokracji państw członkowskich. Zwykle – do najniższego wspólnego mianownika praworządności. I to jest tendencja w pewnym sensie poza wpływem sędziów.
Natomiast, na poziomie orzeczeń widoczna jest bardzo silna tendencja do wydawania naciąganych, ideologicznych wyroków, które mają promować szczególnie postępowe wartości europejskie, takie, jak prawa jednostki czy niedyskryminacja. Problem polega na tym, że w wyrokach takich, które często mają mieć charakter przykładowy, jednocześnie lekceważone czy pomijane są tradycyjne czy „jeszcze bardziej podstawowe” wartości, takie jak uczciwość czy przyzwoitość. To są takie wyroki z których wynika, że jeżeli jesteś dyskryminowany, to możesz kraść i oszukiwać i nic ci się nie stanie. Taki wniosek wynika m.in. ze sprawy Barbulescu vs Rumunia (61496708), Lopez Ribalda vs Hiszpania (1874/13 i 1874/13) czy ostatnio Jurcic vs Chorwacja ( 54711/15).
Z takich wyroków, przy założeniu, że ktoś je przeczyta, jest więcej szkody niż pożytku. Jedyne co je chroni to fakt, że liczą one po kilkadziesiąt stron i są lekturą przeznaczoną dla tych, którzy na tej podstawie piszą doktoraty, nie dla zwykłych Europejczyków.